Rozterki inwestora c.d.
Im więcej myślę, tym mniej wiem... Na pewno każdy z Was, kto budował swoją lepiankę, spotkał się z tym kłopotem. "Wiem, że nic nie wiem" - jak powiedział Sokrates.
Pobiegałem tu i tam, zrobiłem wyceny okien, wyszło mniej wiecej 20-25 tys. Ogólnie cena do przyjęcia. I tak jeszcze wszystkiego, co powienienem wiedzieć o oknach to nie wiem, więc pewnie coś się zmieni i w postrzeganiu okien i w cenie. Rozbawiło mnie jednak to, że każda z firm w wycenie z góry wlicza rabat - ba, nawet do 45% !!! Rozumiem, że w zimie ruch mniejszy, a na wiosnę i w lecie maszyny nie wyrabiają, ale szokiem byłoby to, gdyby za miesiąc ta sama stolarka miała kosztować +- 50 tys. !!!
Jakie macie swoje doświadczenie w tym temacie? To tylko taki PR czy faktycznie później ceny skoczą jak z trampoliny?
Ciekawą rzeczą była propozycja podpisania umowy już teraz - czyli w momencie, gdy nie ma jeszcze ani pół cegły na działce - a w razie niezgodności wymurowanych dziur w stosunku do projektu, bezpośrednie rozmowy firmy z bobem budowniczym mające na celu poprawienie ewentualnej różnicy. Uuuhaha, już sobie to wyobrażam, jak bob wszystko rzuca i przybiega na moją budowę, bo się okno na 2 cm zmieścić nie może... :)
Druga kwestia obecnie mnie mecząca, to otrzymany z banku formularz pt: "Kosztorys budowlano-remontowy". W formularzu tym należy zamieścić prognozowane koszta wykonania kolejnych etapów budowy. A co to ja, David Copperfield? Skąd mam wiedzieć ile koparkowemu zajmie wykopanie 455 m sześciennych ziemi pod piwnice? Ile wejdzie betonu i stali w konkretne elementy? Zanim mnie ktoś nazwie super malkontentem, śpieszę wyjaśnić, że jestem w stanie wyobrazić sobie ławę fundamentową t.j.: długość x szerokość x wysokość i to policzyć. Irytuje mnie sam formularz, w którym należy zamieścić prognozowane dane, które i tak za miesiąc będą psu na budę :) Ech, biurokracja...